czwartek, 2 stycznia 2014

Post leczniczy

Na początku 2013 roku przeszłam dwu tygodniowy post warzywno-owocowy dr E. Dąbrowskiej. Męczyłam się strasznie, ale bardzo chciał, aby się udało. Po pierwsze chciałam oczyścić organizm z nagromadzonych toksyn. Nie jestem bowiem przewlekle chora, ale od czasu do czasu coś mi strzyknie tu czy tam. Po drugie nigdy nie byłam mega szczupła, ale oponka na brzuchu zaczęła się robić spora i zmartwiło mnie to. Liczyłam na zrzucenie jej przynajmniej częściowo.
Udało mi się osiągnąć dokładnie to co chciałam. Ze szczęścia podarowałam przepisy z książki Pani doktor kilku osobom i zachęciłam do oczyszczania. Dwie osoby się skusiły. Jednej poprawił się stan zdrowia, druga ponadto wiele schudła (miała sporą nadwagę). Piszę o tym, bo otacza mnie wielu ludzi ze zbędnymi kilogramami. Mało z nich choruje, ale może specjalistyczne badania wykazałyby coś poważniejszego. Wolałam ich nie namawiać na wizyty i badania. Wiedziałam, że zrobię sobie tylko wrogów. Więc przeszłam "Kurację" po czym głosiłam jaka jest świetna i wręczałam notatki na ten temat. O nic nie prosiłam i nie byłam nachalna. Tylko informowałam rzeczowo. I zadziałało w niektórych przypadkach:)

Ale czemu tak się bardzo na ten temat rozpisuję? Pod koniec roku znów chciałam przejść na post. Ale grudzień to nie był dobry termin. Wszędzie proszone kolacje na których tak wiele jest "dobrego" jedzenia. A ludzie się obrażają. Bo nie chcesz pysznego placuszka, bo nie chcesz czegoś tam... Na wigilijce w pracy poprosiłam przynajmniej o talerz bez mięsa. W zeszłym roku podali mi zamiast schabowego kawał ryby. Grzecznie wytłumaczyłam, że to też mięso (nie mogli uwierzyć) i oddałam swój talerz koleżance. Sama chwyciłam za półmisek z sałatkami i jadłam marchewkę, kapustę, sałatę i tego typu składniki. W tym roku nic już nie mówiłam. Kelnerce powiedziałam, że chce jedynie kilka kopytek bez sosu (typowy sos gulaszowy z kawałkami mięsa) i zjadłam do tego marchewkę tartą z jabłkiem. Z zimnej płyty nic nie było dla mnie (wszystko z mięsem), a sałatka okraszona była taką ilością majonezu, że z grzeczności (kolega mi nałożył) zjadłam łyżkę i wypiłam potem trzy kubki herbaty, żeby to przeżyć. Dziwi was to co piszę? Jeszcze kilka lat temu sama bym była zdziwiona. Dziś mam zupełnie inne podejście.
Znów zaczęłam myśleć o poście. Styczeń obfituje w wiele wydarzeń. Nie bardzo mogę coś wielkiego kombinować. Ale luty to już lepiej. Może marzec. Generalnie pierwszy kwartał 2014 roku.

Zmobilizowałam się podwójnie. Ja mam taką potrzebę i widzę, że inni również doceniają geniusz dr Dąbrowskiej. Dzięki Sewerynowi odkryłam wykłady dostępne na Youtubie, a jego zadowolenie dotyczące postu udzieliło się także mnie. Tym bardziej chcę to w końcu zrobić. Przez ten "wolny" czas będę jeszcze dokładnie czytała książki i oglądała wykłady. Zbiorę nieco wiedzy i na pewno podzielę się wrażeniami.

2 komentarze:

  1. Ja po raz pierwszy stosowałem post przez pięć dni 5-9 grudnia, po czym przerwałem z pewnych powodów, nie mających jednak nic wspólnego ze złym samopoczuciem. Następnie po kilku dniach wróciłem do tego. Za drugim razem samopoczucie było lepsze. Myślę, że dlatego, iż organizm przechodził przez ten proces po raz drugi. Bardzo dobrze działa to na stawy.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i o to mi chodzi. Po pierwsze "dziś" o staw skokowy :)
    Zaczęłam czytać komentarze ludzi i oglądać filmiki tych, którzy przechodzili dietę. Jak ktoś przerwał i wrócił to widział ogromna różnicę.

    A co będzie u mnie? raczej MIGRENA. a potem napiszę co jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń