Ale są jeszcze gorsze rzeczy. Ja powiedziałam śmiało, że również miewam lenia, ale szybko dochodzę do powyższej konkluzji. Nie marnuj energii na marudzenie. Przykład: wczorajsze wczesne popołudnie. Zastanawiałam się czy jechać do pracy autobusem czy na rowerze. Jakoś te 16 km nieco odstraszało, ale w końcu powiedziałam sobie, że nie jestem mięczakiem i olewam "niechcenie". Pojechałam rowerem. A co usłyszałam na miejscu? Milion wymówek, dlaczego inni tego nie robią i że to ja jestem dziwna, że nie mam samochodu i wolę rower. A jak powiedziałam, że do mnie to nie przemawia to zaczął się hejt. I według niektórych to ja jestem zła. Narzucam innym swoje zdanie (jeżdżenie na rowerze jest lepsze niż "nie chce mi się") i ludzie odbiegający od normy (samochód, nadwaga, choroby i jedzenie świństwa) są dziwni i trzeba ich wykluczyć/hejtować/udowodnić (wg mnie bezzasadnie więc się nie przejmuję), że nie mają racji.
A na koniec temat tłustego czwartku. Oczywiście talerz pączków dla kadry. I zdziwko ludzi, że ja ich nie tykam. Mówię, że ja raczej takich rzeczy nie używam, bo po pierwsze nie jem mięsa, a po drugie nigdy nie przepadałam za pączkami i obrzydliwym lukrem/pudrem na wierzchu itd, itp. Komentarz: nie przesadzaj to nie jest mięso i każdy powinien zjeść pączka w taki dzień.
Niestety tradycją jest smażenie pączków na smalcu (bleee) i dodawanie do nich masła i nie wiadomo czego jeszcze. Jak dla mnie bliżej temu do mięsa niż do warzyw. Dlatego ja zjadłam z rana szejka na obiad nieco makaronu i ogromną porcję sałaty, a popołudniu duuużo różnych owoców. Skusiłam się jedynie na kawę z odrobiną mleka sojowego. Nie widziałam potrzeby zajadania się tymi wszystkimi tłusto czwartkowymi specjałami. Szkoda tylko, że mój zdrowy dzień okazał się tak nie przystępny dla przeciętnego polaka i "nie chce mi się.." było jeszcze głośniejsze i częstsze niż zwykle.