poniedziałek, 8 grudnia 2014

Ewa Chodakowska

Ten przewrotny tytuł sugeruje jedno. Ćwiczenia! Tak, a zarazem nie. Zacznijmy zatem od początku. Ewa Chodakowska proponuje wiele zestawów ćwiczeń, zdrowszą dietę, generalnie promuje pozytywne wybory i aktywne życie. Nie ze wszystkim się oczywiście zgadzam, bo mięso to nie mój świat, ale ona i inne trenerki promują ostatnimi czasy PRZEMIANĘ. Każda z nich opowiada, że dzięki niej zmienimy nasze ciało na niezłe ciacho i będziemy się super czuć. Czyżby po latach w końcu polki odkryły magiczny środek i każdy schudnie i utrzyma wagę?

I tu wkraczam do akcji JA. Od dziecka mieściłam się w normie BMI, raz wyżej raz niżej, ale wyglądałam jak "pączek w maśle". Moja figura i uroda nie pomagały mi wyglądać szczuplej. Buzia zawsze była okrągła jak "księżyc w pełni", a uda tak szerokie, że nic tego niestety nie maskowało. Wyglądałam źle, grubo i byłam mega niezadowolona. Dziś według BMI mam niedowagę. Nadal wyglądam źle (choć o niebo lepiej), bo poziom tłuszczu w organizmie jest wysoki, a mięśni nie za dużo. Nigdy nie będę Chodakowską czy inną Lewandowską, bo figura nie taka. Mimo to postanowiłam zawalczyć o zredukowanie 1/3 mojej tkanki tłuszczowej i zbudowanie mięśni.

NIE MA METODY CUD. Żadna ze znanych mi trenerek, dietetyczek czy innych osób zajmujących się zdrowiem nie ma magicznej metody. Po trzech miesiącach diety i regularnych ćwiczeń (6 razy w tygodniu) wiem już o co w tym wszystkim chodzi. Gdybym jednak wiedziała to 15 lat temu dziś byłabym zupełnie innym, szczęśliwszym człowiek. DO JASNEJ CIASNEJ CZEMU NIKT NAM TEGO NIE MÓWI!!!!!!?????????????


1. DIETA
Restrykcyjne diety są do dupy! Ja przytyłam dzięki odchudzaniu 10 kilo.
Obliczyłam na internetowym kalkulatorze, że przy moim wzroście, wadze, aktywności fizycznej i pracy potrzebuję między 2100 a 2300 kcal dziennie. Jeżeli jednego dnia zjem więcej drugiego mam pełny brzuch i do południa jem zdecydowanie mniej. Wychodzi na zero, choć rzadko to stosuję.
Chcąc schudnąć od tej liczby trzeba odejmować! Nie przekraczam 2000, a najczęściej jem około 1800. Nie jest to wcale mało. Przez pierwszy miesiąc siedziałam z kalkulatorem i codziennie podliczałam moje menu. Teraz już mniej więcej wiem co i jak, czasem sobie pomogę grzebiąc w internecie, ale ogólnie mogę powiedzieć, że orientuję się ile jem i świadomie wkładam to do ust.
Wychodząc ze znajomymi zamawiam sałatkę, piję herbatę i nikomu nie przeszkadza, że oni w tym czasie jedzą ogromną pizzę mięsną i popijają piwem. Świat idzie do przodu.
Wczoraj byłam na bankiecie. Raki, kawior, piękne babeczki i kanapki ze wszystkim co się tylko da, ciasta i ciasteczka. A dla mnie... ogromny półmisek owoców. Najadłam się świeżych malin, kiwi, melonów, pomarańczy i grejfrutów. Żyć nie umierać.

JAK JEŚĆ, ŻEBY NIE BYĆ GŁODNYM. Na początku organizm się przestawia, ale po kilku dniach jest już ok. Podzieliłam kalorie na cały dzień. Wiedziałam, że jak zjem duży obiad i zabraknie kolacji to coś sobie  i tak znajdę w lodówce i zjem więcej. Dlatego to co najbardziej mi się marzyło zostawiłam na popołudnie/wieczór. Nasze grzechy w diecie to nie problem z ciałem, ale z głową. To ona nas nakłania do niezdrowego i dodatkowego jedzenia. U mnie uaktywnił się tak silny motywujący głos, że prawie zapomniałam, że jestem na diecie co u mnie oznacza głównie obcięcie kalorii bo i tak większości niezdrowych rzeczy nie jem od dawna. Głos pomógł, do tego czytam na temat jedzenia/sportu (o czym już niebawem) i idę do przodu jak burza.


2. SPORT
Niby człowiek się rusza, a jednak nie chudnie. Bo ruszać się trzeba z głową. Jak się ostatnio dowiedziałam, do wielu czynności potrzeba nam dobrych mięśni środka czyli brzuch plecy, generalnie te okolice. Stabilizują postawę i pomagają w wielu czynnościach. Jak się okazało pomagają też w wielu sportach na przykład podczas biegu... Mój brzuch zawsze wyglądał jak taka mała oponka. Niby wcięcie w tali jest, ale jakoś takie otłuszczone. Na rękach zero mięśni, nie byłam w stanie zrobić JEDNEJ pompki. Ok możecie się przestać śmiać. Mam jednak powód do dumy. Usiadłam i zastanowiłam się chcę osiągnąć i dobrałam do tego odpowiednie ćwiczenia. Najpierw 6 razy w tygodniu ćwiczyłam około 45 minut na rozwój całego ciała. Wzmocniłam ręce/ramiona, brzuch, plecy, pośladki i uda. Trwało to miesiąc. Z bólem, ale robiłam dziesięć damskich pompek. Byłam z siebie mega dumna. Do tego 3 razy w tygodniu po 10 km jeżdżę do pracy na rowerze i mam nieco kardio i 1-3 razy w tygodniu biegam 30 minut lub idę na basen. Przeorganizowałam mój dzień pod ćwiczenia. DAŁO SIĘ!!!
Po miesiącu znudził mi się zestaw i chciałam więcej na brzuch, dlatego ćwiczyłam 6pack z youtuba 35 minut prawie codziennie. Potem znów mi się znudziło. Znalazłam w sklepie płytę Ewy dla Shape i ćwiczę dalej.

3. EFEKTY
Ponieważ widzę rezultaty od pierwszego dnia, a dzięki ćwiczeniom czuję się lepiej to mój wewnętrzny motywator działa nie na 100%. On działa na 1000%. Schudłam 8 kg. Moja forma nigdy niebyła tak dobra. Jestem w stanie zrobić różne dziwne ćwiczenia, o których kiedyś nie miałam pojęcia, że w ogóle istnieją. Dzięki wzmocnieniu "środka" nie mam bólów pleców, które mi kiedyś dokuczały przy siedzeniu. A na brzuchu zaczyna być widać to o czym marzą wszystkie tygryski :D
Minusy też były. Po około miesiącu miałam straszne bóle łydek i kolan. Poczytałam i wyszło: za mało magnezu lub białka w diecie. Okazało się, że chodzi o białko, którego jadłam stosunkowo niewiele. Dodałam go nieco do codziennego menu i wszystko wróciło do normy.


Wygląda jakby to było takie proste. Jest i nie jest. Musisz mieć mega motywator. Jak nie chce ci się ćwiczyć to idź do trenera personalnego. Zapisz się na forum dla odchudzających. Rób to małymi krokami, jakby nic się nie działo. Ja ćwiczyłam 3 miesiące, żeby móc wykonać swoje pierwsze poprawne, normalne pompki, ale w końcu się udało i teraz mierzę wyżej. Nie spoczywaj na laurach. I pamiętaj, że zawsze będzie ktoś, kto ci pomoże. Masz doła? Pisz do mnie. Dzwoń do kogoś. Obejrzyj bloga z efektami, zdjęcia na instagramie. Cokolwiek. Posłuchaj żywej muzyki i zacznij się ruszać. Robisz to nie tylko dla siebie. Twoje zdrowe ciało ulży naszemu "cudownemu" NFZowi :D Ja przestałam się przeziębiać. Moja odporność poszybowała do góry jak rakieta. A muszę dodać, że mam na co dzień styczność z różnymi chorobami, choć nie pracuję w służbie zdrowia :P I nic mi nie jest, choć co roku na początku grudnia chorowałam.
Efekty są na wielu płaszczyznach i nie wyobrażam sobie zawrócić z tej drogi. Po prostu ja, zdrowie jedzenie i codzienne ćwiczenia. Jak ich nie wykonam to mi źle! Ty też się tak wkręcisz. Po prostu zacznij. Nie od stycznia, nie od jutra. Po prostu dziś. Weź teraz wygodne buty i zrób kilka pajacyków i przysiadów.