piątek, 31 lipca 2015

Cena zdrowia

Na dzisiejszych zakupach dopadła mnie pewna refleksja, która ostatecznie zahacza o poprzedni tydzień.

Dyskont spożywczy. Mała mieścina w górach. Poza zwykłym, chemicznym asortymentem robią na miejscu bułki. Całkiem spore i mocno napakowane w środku. Ser, szynka, pełno warzyw i mega porcja majonezu. Cena: 2,5 za sztukę. Kupisz dwie i masz z głowy pierwsze i drugie śniadanie. Najedzony po uszy możesz udać się na szczyt góry albo po prostu do pracy. W sumie nie wychodzi drogo, a można się napchać na pół dnia.

Inne miasto. Otwarty stragan z warzywami i owocami. W sumie nieco taniej niż w marketach. Mimo wszystko kupując banany, czereśnie i borówki wydałam ponad 20 zł. Również starczy na dwa śniadania. Takie może nieco burżujskie szczególnie z tymi borówkami, ale naszła mnie ochota (od dawna tłumiona), a cena zdecydowanie niższa niż do tej pory. Jakbym tak jadła codziennie to bankructwo murowane :/ Dlatego nie dziwi mnie fakt, że M. Mosiejko je częściowo skrobiowe, gotowane posiłki będąc w PL. Sam ostatnio przyznał, że najlepiej jego cera wygląda na 100% surowym jedzeniu, ale niestety cena niektórych owoców w porównaniu do ziemniaków jest przerażająco wysoka. Musi sobie chłopak odpuścić i ja również.

Inny aspekt to żywność EKO! Nic z kupionych przeze mnie na straganie produktów nie miało certyfikatu, czyli było pryskane chemią, a do taniochy nie należały. Jakbym miała iść do sklepu w którym mają eko odpowiedniki to chyba bym wyszła z pustymi rękami. No i bądź tu człowieku mądrym. Chciałoby się żyć zdrowo, ale ceny produktów są nieadekwatne do naszych zarobków. Po raz kolejny czytałam ostatnio "Jeść przyzwoicie" Karen Duve. Opisuje ona swoją dietę pod wieloma różnymi aspektami. Przewija się także cena produktów z eko certyfikatem w niemczech. Zatem kupując warzywa i owoce w bio markecie dopłaca ona jedynie 20% ceny! U nas tylko banany w Lidlu mają małą różnicę. Ale co z tego jak prawie nigdy ich nie ma lub są już wykupione:/ Udało mi się je kupić dwa razy. Były mega słodkie i pyszne. A co z ziemniakami wysoko postawionymi w parszywej dwunastce? Kiedy cena tych pryskanych oscyluje wokół 50 czy 80 groszy, za te z certyfikatem trzeba zapłacić co najmniej 3 złote. To nasza rzeczywistość. Duve kwituje swoje bio obserwacje tak: jeżeli jesz dużo warzy i owoców, rzadko sięgasz po mięso, ser i słodycze wzrost wydatków jest niewielki (20%). Dopiero kiedy twoja dieta zostaje w tych proporcjach odwrócona musisz się liczyć ze 100% wzrostem kosztów. U nas... niewykonalne.

Po raz kolejny rzeczywistość przygniotła mnie do ziemi i osłabiła moje poczucie racji w używaniu produktów eko. Na pocieszenie zostaje mi eko proszek do prania, który po raz trzeci już nabyłam w Rossmanie. Nie jest to może ideał, ale na pewno milion razy lepsze rozwiązanie niż znane marki, które uczulają i zalegają w naszych wodach.

A teraz zjem szejka bananowego i dosypię moje upragnione borówek.