niedziela, 31 sierpnia 2014

Czy wyglądam jak nerd?

Nawet małe dzieci chcą być popularne. W moich czasach zaczynało się to pod koniec podstawówki. Dziś niestety temat został przerzucony do przedszkola. W wieku pięciu lat odbywają się mega urodziny dla "znajomych", a "rewia mody" to codzienność. W podstawówce większość dziewczynek ma już pofarbowane włosy i maluje się regularnie. Kto się nie wpisuje w ten "kanon" nie ma kolegów.

W dorosłym życiu wydaje mi się, że podziały zmieniły pole, ale nadal dzieli się wszystkich na fajnych oraz... niefajnych. W LA, NYC czy chociażby w niedalekim nam Berlinie moda na zdrowie trawa w najlepsze. Wszystkie odmiany vege są och i ach według ludzi. Ćwiczenie jest ok jak wiele innych rzeczy.

Mam jednak wrażenie, że Polacy w pogoni za tamtejszymi priorytetami, za amerykańskim snem pogubili się i coś źle zrozumieli. U nas bowiem ludzie są fajni bo mają drogie ubrania sportowe, a nie dlatego, że ćwiczą. Dieta vege to fanaberie, wymysły chorych ludzi no i przecież wszyscy wiedzą, że bez mięsa nie da się żyć! Trzeba żreć jak świnia, potem odchudzać się durnymi dietami, udawać, że się ćwiczy, zaharowywać się za parę złotych i mieć nad głową kredyt i ogromny dom dla dużej gromadki dzieci, którymi w końcu nie ma się kto zająć.

No powiedzcie mi, że się mylę. Ale czym bardziej świadomie żyję tym wyraźniej to wszystko widzę. I ja tak nie chcę. Nie chcę ogromnego domu, nie chcę jeść mięsa, nie chcę jeżdżenia nowym samochodem i siedzenia na kanapie z piwem. NIE CHCĘ. Chcę dobrze dla siebie, dla innych, dla planety. Czemu czuję się przez to jak wyrzutek? Idę ulicą i nie potrafię identyfikować się z przechodniami. Oni też jakoś dziwnie na mnie patrzą. Czemu najważniejsze rzeczy nie są dla (prawie) nikogo istotne. Nie rozumiem tego. Nie rozumiem...

sobota, 2 sierpnia 2014

Karolina na detoksie

Miło by było jakby ktoś mi przysyłał za darmo książki czy nawet płacił za recenzje. Każdy bowiem lubi dobrze zarobić. Ale chętnych do dawania nie ma, a ja mam super książki. Bardzo chcę się podzielić moimi spostrzeżeniami więc już dziś napisze kilka słów.

"Karolina na detoksie" Maciej Szaciłło, Karolina Kopocz.
 Ponieważ autorzy często pojawiają się w komercyjnej stacji wydawało mi się, że nie do końca to jest pozycja dla mnie. Przecież ja wolę niezależnych ludzi. Nic bardziej mylnego. Moje myślenie o wielu rzeczach uległo zmianie. A książka godna uwagi. Sama mam ten problem, że stosowałam milion diet. I często waga spada nie tak jakby człowiek chciał. Albo nie spada wcale. Ciało nie daje rady. Poza tym wiele osób ma po prostu zasyfiony organizm. Potrzebują jedynie oczyszczania. Uwielbiam dietę dr Dąbrowskiej. Trąci jednak nudą i ja mam dosyć po dwóch dniach. Po drugie wychowałam się w kulturze GOTOWANIA. Męczy mnie nadmierna ilość surowizny. Dlatego też zrezygnowałam ze 100% raw. Czułam się wyśmienici fizycznie, ale całymi tygodniami głowa chciała coś gotowanego. Jem dużo nieobrobionych rzeczy, ale obiady nadal gotuję.

Wracając do książki. Oglądałam krótką rozmowę z autorami w ddtvn. Zaciekawiło mnie to wszystko, bowiem dla Karoliny był to wstęp do zrzucenia sporej nadwagi. Oczyściła się i organizm zaczął sobie radzić z dietami.

 Potem z braku czasu nie szukałam książki. I nagle sama mi wpadła w ręce. W Biedronce sprzedają różne pozycje. Piękna okładka rzuciła się w oczy i... zabrakło mi na nią pieniędzy. Poszukałam zatem w księgarniach po kilku dniach/tygodniach kupiłam. Przeczytałam w ciągu 2-3 godzin.

Na początku wstęp, a po nim siedem dni detoksu. Każdy dzień rozpisany oddzielnie i dodatkowo podzielony na dziennik Karoliny, opis i przepisy Maćka oraz spostrzeżenia zawodowego dietetyka zajmującego się ludźmi bezmięsnymi co ważne! W dalszej części, kiedy już wiemy jak przebiega oczyszczanie mamy informacje o glutenie, cukrze, węglowodanach, tłuszczach, białku, nabiale, warzywach i owocach oraz super foods wraz z przepisami. Ułatwia to przejście na zdrową dietę po zakończeniu detoksu. Jest to jedynie wstęp do dalszych działań, ale przepisy są szalenie urozmaicone, kolorowe i ciekawe. Duży ładunek kuchni azjatyckiej, którą uwielbiam jest genialny. I przyznaję, że niektóre potrawy tanie nie są, ale nie codziennie musimy je też stosować.

Zbieram arsenał. Kupuję mleko kokosowe i inne produkty. Kiedy będę gotowa przeprowadzę ów detoks. Może pod koniec lata, może jesienią. Czas pokaże.

Znalazłam też wywiad z autorami pod tym linkiem.

A tu zapożyczyłam z internetu zdjęcie okładki: