niedziela, 16 lutego 2014

Ćwiczyć każdy może

W poprzednim sezonie miałam kontuzję. Mało biegałam czy jeździłam na rowerze. Dodatkowo zmieniłam go na inny. Nagle z miejskiego przesiadłam się na górala. Nie tylko z napisem "górski", ale z osprzętem do prawdziwej jazdy w terenie. I do tego męska rama. Poważna sprawa, dlatego bałam się na nim jeździć. Kilka razy spróbowałam, a potem cieszyłam się, że jest na tyle zimno, że wsiadam w autobus i nie muszę dotykać roweru. Teraz jednak czas ruszyć go ponownie. Wyjęłam, obejrzałam i ruszyłam. Było ciepło (około 8 stopni), dlatego jazda to czysta przyjemność. 45 minut na przemian w górę i w dół po bardzo różnym terenie. Cudo! Aż się rozmarzyłam. Jutro też idę pojeździć:)

Ale chciałam napisać coś zupełnie innego. Takie mam ostatnio refleksje na różne tematy. Teraz naszło mnie na sport. Parę lat temu wyprowadziłam się z rodzinnego miasta. Jakoś nie podobało mi się tam za bardzo i nie widziałam dla siebie perspektyw. Pokochałam góry i Beskid niski jest jak dla mnie świetnym miejscem. Miast sporo, a góry i lasy mimo to na wyciągnięcie ręki. Władze wygospodarowały nieco kasy na ścieżki rowerowe i tereny rekreacyjne. Jest gdzie jeździć, jest gdzie biegać. Rozpisuję się nie bez przyczyny na ten temat. Znam różne miasta, gdzie są tereny, do aktywnego spędzania czasu. Ale są one martwe. 80% zainwestowanych środków marnuje się w tragiczny sposób. Polskie społeczeństwo nie jest nauczone ruchu i bardzo nad tym ubolewam. O ile moda na sport dosięgnęła młodych to nasi rodzice i dziadkowie w większości dogorywają w wolnym czasie na kanapie przed telewizorem czy wśród znajomych przy torcie, golonce i alkoholu.Ble.

Ale, ale. Powyższe to wstęp do pozytywnych rzeczy o których chcę napisać. Mam nadzieję, że więcej jest takich wyjątkowych miast/dzielnic jak moje obecne. Zagospodarowane tereny nie marnują się tu za często. I może nie jest idealnie, ale cieszy mnie to co widzę. Dzisiaj.... no ja miałam mega szybki spacer 60 minut, a potem rower 45 minut. I przez ten czas byłam w kilku miejscach w mieście i widziałam tak wielu aktywnych ludzi. Rowery dookoła. Do tego biegacze! Tak wielu biegaczy, że oczy z orbit wychodzą. A ile dziadków! Nordic walking pełną gębą. I to całymi stadami. Pewnie jakbym poszła dalej w las i na jakiś górski szlak (jak dwa tygodnie temu) to znów bym spotkała całe stada z kijami. Czasem zdarza mi się w tygodniu z samego rana choćby o 7 iść do lasu i biegać. Jak mroźno to raczej pusto, ale jak się zbliży słupek do zera to dużo ludzi wychodzi. Pobiegać, pochodzić trochę. No i jeździć po górach.

Trzeba się jedynie zorganizować. I po kilku razach wszystko wiadomo. Wtedy nie ma już wymówek.

A ja niestety szybko się nudzę, dlatego co jakiś czas zmieniam ćwiczenia. Ostatnio postanowiłam robić pompki. Ale jako=kobieta uważająca na ręce (w końcu to moje narzędzie pracy) nie mam zbyt dużych i silnych mięśni. Dlatego zaczęłam od podstaw. Okazałam się mega słabeuszem, czyli damskie lajtowe pompki na pierwszy ogień. Męczarnia. Po tygodniu widzę progres, więc idę ćwiczyć dalej. Może w marcu uda mi się przejść na męskie. A jutro rower i.... no muszę coś nowego skombinować. Co myślicie o ćwiczeniach Ewy Chodakowskiej? To naprawdę daje takie rezultaty po miesiącu?

BTW ćwiczyć każdy może! Chęci, chęci i jeszcze raz chęci. A potem dobra organizacja czasu i luzik. To znaczy nie luzik, tylko męczarnia. Ale jaka przyjemna... No to idę popompować :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz