środa, 15 stycznia 2014

Dieta dzień III i IV

Mam nieco doła. Bo nie czuję, żeby to działało. Minął mi już czwarty dzień i w sumie czuję się tak jak wcześniej. Wczoraj nieco intensywniej poćwiczyłam i ciśnienie podskoczyło co objawiło się małym bólem głowy, ale to mój błąd. Poza tym nic. Poczekam jeszcze aż minie 7 dzień i zastanowię się czy to ma jakiś sens. Pomyślałam dziś, że może spróbuję nieco schudnąć bo by mi się przydało, ale musiałabym wytrwać z miesiąc i codziennie ćwiczyć. Chyba nie dam tak rady. No ale koniec marudzenia, bo dobrze mi idzie. Co jadłam?

DZIEŃ TRZECI:
Śniadanie I:
surówka: papryka (100 g.) 31 kcal
ogórek kiszony (100 g.) 11 kcal
pomidor (130 g.) 23 kcal
cebula (30 g.) 9 kcal
chrzan łyżeczka 5 kcal

Śnidanie II: 
Jabłko (170 g.) 85 kcal

Obiad I:
Leczo jarskie:
cebula (100 g.) 39 kcal
papryka (150 g.) 48 kcal
przecier pomidorowy (pół słoiczka 95 g.) 88 kcal
przyprawy: sól, pieprz, majeranek, świeża pietruszka, liść laurowy, ziele angielskie

Obiad II:
marchew gotowana posypana koperkiem i pietruszką (200 g.) 80 kcal
kapusta kiszona (80 g.) 16 kcal

Kolacja:
burak z chrzanem (220 g.) 97 kcal plus łyżeczka 5 kcal
cebula (150 g.) 75 kcal duszona z przecierem (50 g.) 44 kcal

ŁĄCZNIE: 776 kcal

DZIEŃ CZWARTY:
Śniadanie I:

surówka: pomidor (130 g.) 23 kcal
               szczypiorek (10 g.) 3 kcal

Śniadanie II:
surówka: czerwona kapusta (100 g.) 30 kcal
               por (20 g.) 6 kcal
               jabłko (100 g.) 48 kcal

Obiad I:
Burak faszerowany:
burak (100 g.) 44 kcal
marchew (150 g.) 60 kcal
seler (50 g.) 20 kcal
pietruszka (50 g.) 20 kcal
por (20 g.) 6 kcal
cebula (50 g.) 20 kcal
natka pietruszki
liść laurowy
ziele angielskie
sól
pieprz

Obiad II:
surówka: ogórek kiszony (100 g.) 11 kcal
               pomidor (130 g.) 21 kcal
               cebula (20 g.) 6 kcal

Kolacja:
Bigos jarski:
cebula (100 g.) 40 kcal
kapusta kiszona (150 g.) 30 kcal
kapusta biała (50 g.) 16 kcal
jabłko (50 g.) 24 kcal
przecier pomidorowy (95 g.) 88 kcal
liść laurowy
ziele angielskie
sól
pieprz

jabłko (250 g.) 120 kcal
ŁĄCZNIE: 625 kcal

I to niby tyle, ale jednak nie na tym się skończyło. Otóż był grzech. Kiedyś by się na jednym nie skończyło, ale wytyczyłam sobie granicę. Siedzę bowiem w domu i czasem nawet nieświadomie podjadałam. Głównie przez to nabiera się kilogramów, dlatego ja chciałam unikać tego typu zachowań. No i prawie mi się udało. Bo ja jestem przyzwyczajona do tradycyjnej kuchni. Czyli jak obiad to talerz podzielony na trzy części. Mięso wykluczyłam już sporo czasu temu zostają dwie części: warzywa (sałatka, warzywa gotowane, pieczone, obojętnie) i zapychacz (ziemniaki, kasza, ryż, makaron), a rano czy wieczorem kanapeczki. I tak mi brakuje tych zapychaczy, że nie wytrzymałam. Ale stanęłam w kuchni, zastanowiłam się czyli głęboko przemyślałam, co właśnie zamierzam zrobić. Ponieważ nie mieszkam sama i nie mam wpływu co się dokładnie znajduje w kuchni, dlatego chleba nie kupuję od tygodnia. Zjadłam cały zapas, zaczęłam dietę i... nie wytrzymałam. Poszłam do chlebaka, ukroiłam piętkę z bułki i zjadłam. Mogłam zjeść całą bułkę, ale postanowiłam mądrze zgrzeszyć. Piętka miała tak mały rozmiar, że mieściła się w zamkniętej mej dłoni i prawie jej nie poczułam. Ale żułam długo, żeby nie sięgnąć po więcej. I tyle grzechów na razie.Oby więcej nie było!

I pochwalę się czymś jeszcze. Otóż zawsze, odkąd pamiętam wszyscy po buraczkach mieli buraczkowy mocz. Jak się ostatnio dowiedziałam nie jest to rzeczą normalną. Jest to objaw nieszczelności jelit czyli po prostu choroby. I co się okazuje? Moja nieszczelność się uszczelniła i jelitka są całe. Jem buraczki na diecie w sporych ilościach i nic. Koloru buraczkowego nie ma tam, gdzie nie powinno go być. Sukces.

I tak myślę i myślę. Jak siedziałam w domu to jakoś jadłam to co trzeba. Wczoraj wyszłam do dużego centrum handlowego i o tym będzie osobny wpis. Ale ogólnie widząc tyle tego wszystkiego chce mi się znów czegoś. Dietę skrócę (dwa tygodnie nie wytrzymam). Jutro się wypowiem co i jak.

4 komentarze:

  1. Dorota, czego ty jeszcze oczekujesz... :))) ???
    Jesteś okazem zdrowia, więc nie spodziewaj się jakichś radykalnych zmian i uzdrowień. Bo niby z czego :) ?
    Ja naprawdę czułam się fatalnie przed rozpoczęciem diety. Czułam chore ciało i chorego ducha, dlatego już na drugi dzień diety, po przebudzeniu stwierdziłam w sobie kolosalne zmiany.Teraz po tygodniu czuję jakbym wyzwoliła się z więzienia - mówię o wpływie diety na psychikę - pozbyłam się nieznośnego napięcia nerwowego, które bardzo, ale to bardzo ostatnimi czasy zatruwało mi życie. Wszystkie złe emocje jakie ostatnio nosiłam w sobie cudownie wyparowały... To jest zasługa tej diety, tego jestem pewna.
    Nie wspominając o 3,5 kg wagi, która też znikła sobie :)
    Po prostu ciesz się, że Twój organizm jest na tyle zdrowy, że ta dieta nie zrobiła na nim większego wrażenia :)
    Ja na szczęście straciłam ochotę na kasze, pieczywo, ziemniaki i makarony z dodatkiem tłuszczu. To one były przyczyną mojej zguby. Mam nadzieję, że zmądrzeję i nigdy do nich nie wrócę (jedynie symboliczne ilości i to te bez glutenu!). Mięsa nie miałam w ustach od 1,5 roku i sam jego widok i zapach mnie odrzuca nie mówię o rybach, które jem od kilku miesięcy - raczej nadal po skończeniu diety będę je jadła w małych ilościach.
    Jak na razie dieta sprawia mi wielką frajdę i dietuję dla czystej przyjemności. Inaczej bym nie mogła :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się lepiej myśli. Dlatego dziś skrobnęłam już trzy wpisy, taką mam wenę. O moim organizmie myślałam w bardzo złych kategoriach i cieszę się, że nie miałam racji. Miło mi, że Ty zdrowiejesz i czujesz taką różnicę. Ale pewne zmiany są. O tym już niedługo:)

      Usuń
    2. Przez kilka ostatnich miesięcy objadałam się glutenem bez opamiętania. Dzisiaj po przeczytaniu kilku ciekawych wpisów w internecie dotarło do mnie dobitnie, że gluten muszę bezwzględnie i na zawsze wyprosić z mojej diety. W głowę zachodzę jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć ... ??? To co teraz czuję, to jedna wielka ulga. W życiu bym nie pomyślała, że jestem uczulona na gluten.

      Usuń
    3. O kurcze. Mocny wpis. Sama od kilku dni myślę o glutenie. Ale teraz to mnie mega ciary przeszły po plecach. Bierzemy zatem gluten na tapetę!

      Usuń