sobota, 28 grudnia 2013

Nauka przez internet

Pisałam wczoraj o wielokierunkowym rozwoju człowieka. Wybieramy co najmniej kilka interesujących nas dziedzin i staramy się w miarę regularnie po nie sięgać. Jedną z takich dziedzin są dla mnie języki obce. Czasem mam dosyć i robię sobie przerwę, ale powoli i skutecznie dążę do coraz to wyższych poziomów. Niekiedy uda mi się to bardzo szybko, innym razem wiele dni czy tygodni nie dzieje się nic. Ale ostatecznie dużo się poprawiło i cieszy mnie to dużo bardziej niż mogłam się spodziewać.

Jak się uczę? W szkole nie dano mi dużego wyboru i ostatecznie niewiele zrobiłam. W ostatniej klasie liceum po prostu wzięłam słownik i wybieram słowa, których przez kilka miesięcy uczyłam się na pamieć powtarzając je w kółko. Na lekcjach udało mi się opanować aż dwa czasy :( i odpowiadanie monosylabami lub krótkimi wydukanymi z wysiłkiem zdaniami. Na maturze ustnej czułam się jak w paszczy lwa. Myślałam, że nic nie powiem i nie zdam. Ale zdałam całkiem nieźle. Potem miałam przerwę (kilkanaście miesięcy) i na studiach taki nawał wiedzy, że nie nadążałam. A lektorat miał być jedynie małym dodatkiem. Więc w końcu przestałam się uczyć skoro i tak dostawałam 4, choć wiedza się nie pogłębiała. Potem kolejne 3 lata przerwy. Język angielski zupełnie nie był mi potrzebny w tym czasie. Teraz zresztą też robię to bardziej dla siebie niż z potrzeby. Po przerwie zaczęłam się uczyć przez internet, ale o tym za chwilę. Zmobilizowało mnie to do zapisania się na stacjonarny kurs w szkole językowej. Wytrwałam prawie 1,5 roku i w końcu nauczyłam się mówić. To był przełom. Nawet nauczyciele byli w szoku. Znałam bowiem dużo słów, ale jakoś płynne zdania były u mnie rzadkością. Po kilku miesiącach przechodziłam na poziom z Nativem i gratulowano mi wielkiego postępu. Naukę zakończyłam ze względu na brak możliwości czasowych. Kursy były wtedy, kiedy ja musiałam chodzić do pracy. Kiedy mam wolne niestety ciężko coś dobrego znaleźć. Może jakbym mieszkała w Warszawie czy innym tego typu mieście. Ale nie u mnie, choć miasto spore nic ciekawego.

Co z tym internetem jednak? Kiedy skończyłam kurs w szkole miałam duuużo pracy. Przez dwa czy trzy miesiące nie zajrzałam do książki ani razu. Potem zrobiło się nieco luźniej i postanowiłam znów coś robić.

I tu dochodzimy do meritum sprawy. INTERNET. Okazał się poniekąd lekarstwem na moje potrzeby. Będąc jeszcze na studiach przyjaciel polecił mi stronkę: Livemocha. Początkowo wszystko było po angielsku, za darmo, ale ilość języków do nauki powalała. Była to chyba najlepsza tego typu platforma. Dziś logując się mamy język polski, a jedynie podstawowe kursy są za darmo. Jest to nauka wielopłaszczyznowa, czyli wzrok (pisownia + obrazek), słuch (lektor), dotyk (pisanie) i głos (mówienie). Najpierw uczymy się nowych słów i zwrotów po czym możemy się sprawdzić w ćwiczeniach. Potem Native z danego języka sprawdza nam zadania i daje uwagi. Można bardzo poprawić wymowę. Mnie się uczyło świetnie i polecam.

Kilka miesięcy temu odkryłam kolejny portal językowy: Busuu. Działa podobnie jak poprzednia strona, ale ma jeden wielki motywator. Otóż mamy swój "ogród językowy". Dzięki nauce podlewamy go i rośliny kwitną. Możemy także za uzbierane punkty z nauki kupować gadżety do ogrodu. Jeżeli opuszczamy się w nauce dostajemy maile. Piszą na przykład, że ogród potrzebuje wody itd. Motywują do nauki poprzez "zabawę" z ogrodem. Mnie to mobilizuje jak mi ktoś delikatnie, ale regularnie truje d... Logujemy się po polsku i możemy wybrać darmowe konto podstawowe lub płatne premium z większymi możliwościami. Ja wybrałam darmowe i też jestem zadowolona. Udało mi się jednak poznać osobę z kontem premium, która uczy się codziennie wielu rzeczy i zabrakło jej już podstawowego materiału ;)

I jeszcze trzecia stronka. Dosłownie kilka dni temu szukałam czegoś (już nawet nie pamiętam czego) w języku angielskim. I nagle trafiłam na bloga językowego. Zaczęłam czytać niektóre posty i trafiłam na artykuł dotyczący nauki przez internet. Było to podobne do mojego opisaniu kilku metod/stron internetowych. Tam właśnie znalazłam: Duolingo. Cała strona wydaje się być dosyć młoda. Jest więc w całości po angielsku. Zarówno logowanie jak i cała nauka przebiega ze znajomością (przynajmniej średnią) tego języka. I co ciekawe nie można się go tutaj uczyć. Dominuje raczej włoski, hiszpański, niemiecki i jeszcze kilka innych. Nauka przebiega płynnie. Kiedy zrobimy jeden zbiór tematyczny odblokowuje się kolejny. Nie możemy zatem sami skakać między tematami i poziomami. Jedynym odstępstwem są testy. Poprawne wypełnianie pozwala omijać poziomy. Ja jednak uczę się od podstaw więc testy i omijanie poziomów nie są dla mnie. Co ciekawe pewne rzeczy zablokowane są zupełnie. Podczas nauki dostajemy punkty za które możemy "kupić" zablokowane elementy. Ja kupiłam świąteczne zwroty, gdzie okazało się, że są dwie lekcje dodatkowo. Jest to wzorowane na grę sieciową, gdzie zdobywa się kolejne gadżety dzięki zebranym punktom. Nauka całkiem dobrze mi idzie więc jestem ze strony zadowolona. A zapisałam się, żeby zrobić sobie przerwę od angielskiego bo jakoś monotonnie mi się zrobiło. Ta przerwa chyba jednak pomoże mi całkiem nieźle opanować inny język o czym do tej pory jakoś nawet nie bardzo marzyłam:)

Zatem polecam powyższe stronki. A jeżeli ktoś zna inne równie dobre chętnie się zapoznam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz