wtorek, 3 grudnia 2013

Jeszcze kilka przemyśleń o losie

Jeszcze nie zdążyłam ochłonąć po wiadomości od Eleny, a już los ma ogromny wpływ na moje życie. Kiedy ja pisałam wczorajszego posta, kilkadziesiąt kilometrów dalej była osoba, która intensywnie o mnie myślała. Nie sądziłam też, że napisze do mnie (w końcu to obca mi osoba) i nieco zmodyfikuje moje życie. Od dawien, dawna nie było u mnie tak szczęśliwego dnia. Pełnego uśmiechu wewnętrznego, czyli nareszcie tego prawdziwego.

Cieszy mnie też fakt, że trafiłam na tego bloga. Otworzył mi oczy i to w momencie, kiedy temat jest najbardziej aktualny. Cały rok wyczekuje się świąt. Prawda? A może wyczekuje się prezentów, podarunków i zakupów. No niestety dzieci wychowywane po '89, a w szczególności odkąd jesteśmy w Unii mają się aż za dobrze. Ponieważ uczę (ostatnio szczególnie takie maluchy) to widzę jak wielki jest przepych tam gdzie są pieniądze. A nawet jak jest dziura w domowym budżecie to ludzie i tak chcą mieć. Robią wszystko żeby zdobyć. Jak im się nie uda to kiepski jest ich stan psychiczny. Mnie to przeraża.

Mam swoje małe postanowienie, którym się z Wami podzielę. Do końca roku (a zostało jeszcze trochę czasu) nie kupuję nic czego nie mogę umieścić w kategorii NIEZBĘDNE. Do takowych należy jedzenie. Oczywiście to przygotowane w domu z sezonowych składników, ewentualnie z jakiejś przeceny (w marketach często na warzywach jest półka w lodówce z przecenami lub koszyk między innymi skrzynkami - uwielbiam to). Kosmetyki. Mam już dawno zamówione, więc w sklepach nic nie zamierzam nawet dotykać. Ubrania. Nieco miałam z tym problem. W grudniu bowiem co roku są niezłe przeceny. I ja raz w roku w listopadzie/grudniu robię przegląd bielizny, idę do znanej marki i coś kupuję. Mam mało skarpet i potrzebuję coś na tyłek. I jest to niezbędne od dwóch miesięcy! Już tylko czekam do połowy grudnia. I jeżeli będzie coś w super cienie to minimalistycznie kupię paczkę majtek i skarpet. Nic ponad to! I drugim odstępstwem będą prezenty. Potrzebuję tylko dwa. W tym jeden do pracy za 5 zł. Symbolicznie będzie. A na koniec prasa i książki. Trzy tygodnie temu zamówiłam książki. Dotarły dopiero wczoraj więc je odebrałam. Zapłaciłam. Gazety to nieco inna bajka. Kupuję kilka co miesiąc. Teraz jednak zrezygnuję z większości. Wezmę jedno pismo o modzie, sztuce, kinie itp. I nie mogę sobie odmówić Vege. Małe, tanie, poręczne i bardzo w moim stylu. Jak będę miała stały adres to chyba zamówię prenumeratę. Od 1,5 roku i tak kupuję co miesiąc bez wyjątków. I to koniec.




Co jeszcze można zrobić dobrego?
Świadome wybieranie prezentów. Bo u mnie jest taki zwyczaj, że mówimy, co chcemy dostać. Nie ma niespodzianki, ale prezent jest zawsze udany. Ja dostałam w ten sposób buty, płaszczyk, kilka książek, dobrą deskę, stolnicę i wałek, maszynkę do makaronu i jeszcze pewnie kilka podobnych rzeczy. Coś z czego korzystam na co dzień lub posłuży mi naprawdę wiele lat. Trochę przez to pomagam losowi, ale nie widzę w tym nic złego. Wręcz mam prezenty, których nie wywaliłam dzień po i nie zapomnę o nich naprawdę długo. Może z czasem uda mi się rozluźnić nieco moje kontrolowanie każdego aspektu rzeczywistości. Poproszę wtedy o prezent - niespodziankę. Hmm.. choć właśnie przypomniałam sobie, że w pracy takowy dostanę. Ciekawe jaka będzie moja reakcja.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz