poniedziałek, 3 lutego 2014

Światowy Dzień Raka

Wiedzieliście, że dziś obchodzimy Światowy Dzień Raka? Ja też nie. Google mi podpowiedziały. I refleksja mnie naszła. Muszę to napisać. MUSZĘ.

Jest tyle alternatywnych metod leczenia. Tyle sposobów, które nie wyrządzają organizmowi krzywdy dodatkowo go lecząc. A ludziom wydaje się, że jedynym remedium jest pigułka, cała ta chemia i jeszcze dodatkowo naświetlanie. A inne choroby? To samo. Z każdej strony słyszymy, że pigułka pomoże na wszystko. I te reklamy. Powinni ich zabronić.

Zawsze dużo jeździłam. Do pracy, do szkoły, na studia, a nie na wycieczki. Choć to też. W każdym bądź razie teraz w małym busie radio słychać z każdej strony, a kierowcy mają swoją ulubioną stację. Niektóre fajne, inne tragiczne. I ciągle te reklamy leków. Ale poza tym obiło mi się o uszy stwierdzeni, że "30 minut ruchu dziennie". Jakiś poradnik czy coś. Ponieważ często czytam, nie bardzo słucham tego chłamu z głośników. A tu nagle słyszę o umiarkowanym, regularnym sporcie i aż mnie zatkało. Nie wiem co to było, ale powinni to częściej ludziom puszczać. Kurcze, dlaczego WF jest taką katorgą dla młodych ludzi. Dlaczego durni rodzice załatwiają im zwolnienia z tak ważnych zajęć. Bez ruchu głowa nie pracuje, a klasówkę trzeba napisać. Za moich czasów nawet najwięksi kujoni ćwiczyli i się starali. Wiadomo, że bywało różnie. Niektóre ćwiczenia czy sporty wykonywało się pod przymusem. Inne sprawiały radość. Ale robiło się to, nie narzekało i przede wszystkim nie szło do lekarza po świstek. Jak zdałam na studia, to oczywiście WF był od samego początku. Można było wybrać między halą i basenem. Ja wybrałam to drugie. Od zawsze pływałam. Jak tylko zrobiłam kilka pierwszych kroków to wysłali mnie na basen. Podtopiło mnie parę razy i boję się głębokiej wody, ale zamiast zwolnienia nabrałam motywacji, żeby pływać nie tylko przy brzegu. Jedynie nie odważyłam się skakać z wysokości. Może kiedyś mi się uda. Wolę pokonywać swoje słabości niż je budować jak dzisiejsi nastolatkowie.

A co z tym rakiem? No środowisko mamy fatalne. Kominy fabryk, transport, domy w których palą opony, chemia we wszystkim. Wiem, że cudu tu nie zdziałamy. Ale na ile się da powinniśmy to ograniczać. I do tego zdrowe jedzenie i ruch. A poza tym reset systemu, czyli praca nad swoimi emocjami i stresem. Może nie uchroni nas to na 100 procent, ale zawsze jest szansa, że na 99. Co roku w Polsce na raka piersi umiera 5 000 kobiet. No, a ile przeżywa, ale w opłakanym stanie? Takie osoby nie zawsze mają motywację by żyć dalej. W konsekwencji nawrót choroby jest ogromnie powszechny. A podobno rak to nie wyrok. Medycyna jest tak świetna i tak się rozwija, że nas wyleczy. Mhm. Bujda na resorach.

A tu lista najlepiej rokujących:
rak skóry
rak tarczycy
rak jąder
rak piersi

Ja bym jednak wolała tego nie mieć. A palacze? Podobno mają ponad 50 procent więcej szans na raka. I jest to rak nieuleczalny. I po co to robić? Śmierdzi to to i nic do życia nie wnosi. A rak jelita grubego? W stanach zmarło w zeszłym roku ponad 50 000 ludzi. Zmieniając dietę mogliby w większości żyć.

Uważam, że w takim szczególnym dniu jak dziś, ludziom powinno się mówić jak zapobiegać, a nie jak leczyć. Dużo lepszą sprawą jest zdrowa dieta, ruch i umysł, który dąży do rozwoju i oczyszczenia. I tego się będę trzymała. Szkoda, że człowiek nie rodzi się tak mądry. Ale skoro dorosłam do tego, to moje dążenia mają szansę zapobiec rakowi.



źródło 1.
źródło 2.
źródło 3.

2 komentarze:

  1. Piękny manifest :) U mnie z ruchem w zimie bardzo kiepsko... Wieczorem pójdę na dłuuugi, szybki spacer, by się dotlenić. Dzięki za motywację :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja właśnie poćwiczyłam. Polecam wszystkim.
    A spacer świetna alternatywa dla kanapowego siedzenia:)

    OdpowiedzUsuń