sobota, 15 lutego 2014

Refleksja

Znów miało być o czymś innym. Jednak moja podróż do Czech natchnęła mnie wielokierunkowo.

Po pierwsze drogi i ich stan. Według mnie w Polsce są trzy rodzaje dróg. Te w budowie czy też właśnie oddawane do użytku są całkiem niezłe. Bez dziur i kolein, szerokie, piękne i pożądane przez nas. Następnie są drogi nieco już wyjeżdżone, trochę połatane i z koleinami, czyli codzienność. Jest jeszcze kategoria pod tytułem: "Katastrofa". Jest ich niestety sporo w naszym pięknym kraju. Ja mam sporo w pobliżu. Zawieszenie wytrzymuje jedynie kilka miesięcy. Ilość dziur jest zatrważająca. Nawet nie da się ich ominąć, bo wjeżdża się w kolejne. Rzadko kiedy są remontowane i nie wiem jakim cudem wypadki są tam rzadkością (przynajmniej w pobliży mojego domu). Po kilku rozmowach z mundurówką dowiedziałam się, że w Europie przodujemy, jeżeli chodzi o wymianę i naprawę zawieszenia. Części dostępne od ręki i każdy mechanik zna się na tym rewelacyjnie. W innych krajach nie do pomyślenia.

A teraz refleksja z Czech. Jechałam kilkanaście kilometrów samochodem. Hmmm, jeszcze nie tak. Jechałam pociągiem 145 km z czeskiego Cieszyna. A potem dopiero samochodem, czyli przemierzyłam 1/4 sąsiedniego kraju. Widziałam autostrady, obwodnice, drogi miejskie i wiejskie. Mają tam trzy kategorie dróg według prawa. Ta najgorsza u nich jest lepsza, niż średnia u nas. Nawet jak dziury załatane, to jakoś tak równo. Jedziesz i nie czujesz nierówności. Tylko jak spoglądałam do przodu to widziałam kwadraty, czyli miejsca wylewania nowego asfaltu do dziury. Zero kolein. Zero czegokolwiek. Po prostu nie mogłam uwierzyć!

Druga refleksja to pociąg. U nas IC i EC to drogie rzeczy nie dla przeciętniaków. Niby ładne, ale ceny z kosmosu. Do tego przejazd przez granicę to dodatkowa mega kasa. Dlatego my się jak zwykle przeszłyśmy przez granicę. Kilkanaście minut i z polskiego dworca przechodzę na czeski. I mnie i koleżance spacer dobrze zrobił. Nasze portfele też się ucieszyły. Na dworcu Pani wszystko zrozumiała po polsku. W końcu to teren przygraniczny, więc nie ma co się jeszcze cieszyć. Ale bilety to jedynie 22 złote po przeliczeniu. U nas taki odcinek kosztuje 3 razy tyle. Wiem, bo jeżdżę ze śląska do stolycy. A pociąg jak marzenie. Czysty, pachnący, ubikacja jak należy. I konduktor mówiący w dwóch językach. A dla anglojęzycznych zapowiadanie po czesku i angielsku oraz wyświetlacze. Też czeskie i angielskie. Czułyśmy się jak w raju. Aż żal było wracać.

A na koniec wisienka na torcie. Zarówno mnie jak i moich znajomych bardzo denerwuje, jak ludzie palą opony i inne wstrętne śmieci w domowych piecach. Kopci to na czarno, nic nie widać, smród nie do zniesienia. Astma się szerzy i pewnie rak płuc też już niedaleko. Dlatego cieszy mnie, że za kilka lat nie będzie takich kretyńskich piecy, do których wrzuci się wszystko i nie myśli się o duszących się dzieciach na podwórku. Co na to Czechy? Już mają zakaz i powiem szczerze, że jak wysiadłyśmy z pociągu to powietrze było tak czyste i świeże, że aż mnie zatkało. Gorzej jednak było po powrocie. Wysiadka w Cieszynie i makabra. Ja kaszlałam 15 minut. Nie mogłam nic mówić, bo znów się zaczynałam dusić. Okropne uczucie i wiem jak się mają na co dzień astmatycy. Nikomu tego nie życzę.

Wiem, wiem, że u nas też nie wszystko jest do dupy. Wiem, że u nich też nie wszystko jest wspaniale. Ale wiem, że pociąg może jechać szybko i sprawnie, drogi mogą być dobrze połatane i czyste powietrze w środku europy jest możliwe. Wiem! Po prostu martwi mnie to, że jest inaczej, niż mogłoby być. Dlatego bierzmy przykład z Pepików i innych krajów.

8 komentarzy:

  1. Mě se tady libi. Česi su v pořadku, a ja se mam velmi fajn. Neni to špatně. Doufam, že bude to tak napořad. A přeju Ti heskou noc. Nazdar milačku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Część rozumiem ;D Ale po czesku nie mówię. Niestety. A teraz poprosimy o tłumaczenie, żeby wszystko zrozumieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tłumaczenie:

    Mnie się tutaj podoba. Czesi są w porządku, a ja tutaj czuję się dobrze. Nie jest źle. Mam nadzieję, że zawsze tak będzie. Życzę Ci dobrej nocy. Trzymaj się kochanie.

    Mam nadzieję, że nie uraziłem Cię ostatnim słowem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zszokowałeś mówiąc krótko. Czyżbyś mieszkał w Czechach? Zauważyłeś podobne rzeczy jak ja? Jestem ciekawa czy tylko ja w gronie moich znajomych tak mamy czy faktycznie tak jest.

    OdpowiedzUsuń
  5. W Polsce mieszkałem na wsi, więc zanieczyszczenie środowiska raczej nie docierało do mojej świadomości. Poznałem w Czechach wielu ludzi m.in. Wietnamczyka, majora w wojnie z USA. Czesi są bardzo przyjemnymi ludźmi. Mogę szczerze stwierdzić, czym dalej od granicy z Polską, tym są fajniejsi. To taka złośliwość, ale dużo w tym prawdy. Wystarczy pomieszkać w Libercu i gdzieś dalej i porównać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hmm no to daleko. Ja mam znajomych koło Olomunca, czyli nieco w przeciwnym kierunku. I faktycznie czym dalej od granicy tym lepiej. Niestety tereny przygraniczne są bardzo pomieszane. W czeskim Cieszynie nie czuję się inaczej niż w Polsce. A jak nasi sąsiedzi zapatrują się na polaków pracujących u nich? Ja prawnie to wygląda? Bo w sumie nie wiem... Wstyd.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pracuje się na takich samych warunkach jak w Polsce. Składki do emerutury, ubezpieczenie, zasiłek dla bezrobotnych po 12 miesiącach. Czesi zdecydowanie mają pozytywne podejście do obcokrajowców, są bardzo życzliwi. Oni są uczeni szacunku od najmłodszych lat.

    OdpowiedzUsuń
  8. I to mi się w innych narodach podoba :) Chyba dlatego tak dobrze czuję się w towarzystwie ludzi często wyjeżdżających za granicę lub mieszkających gdzieś na (mniej lub bardziej) stałe. Szkoda, że u nas nie może to tak fajnie funkcjonować. Ale może się w końcu ogarniemy :D

    OdpowiedzUsuń