sobota, 8 marca 2014

Samopoczucie naszego ciała

Organizm to jednak jest mądre zwierzę. Jak jest nieco bardziej odtruty i lepiej odżywiony to ciekawe rzeczy człowiek zauważa. Oczywiście trzeba przyglądać się sygnałom, ale to już nieco inny temat. Zbiegiem wielu różnych mało ciekawych okoliczności wyszło tak, że zjadłam w sumie (jak na mnie) dużo niezdrowych rzeczy w ciągu zaledwie kilku godzin. Dla przeciętnego człowieka to mało. Ja jednak wiem, że to mega dużo. Nie będę się rozpisywać co dokładnie, bo nie o to chodzi. Chciałabym bowiem zawędrować z wami na koniec tej historii i opisać skutki.

Człowiek całymi dniami/tygodniami je zdrowo, aż tu nagle feralny dzień i mocna zmiana. A kolejnego dnia czuje jakby umierał. Tak, mam tak dziś. Po wczorajszym obżarstwie, bo nie da się tego inaczej nazwać dziś czuję się jak trup. Nie sądziłam, że takiego "kaca" może wywołać z pozoru zwykłe jedzenie. Po prostu jakbym wypiła morze wódy, piwa i nie wiadomo czego jeszcze.

Rano wypiłam szklankę wody z cytryną i pewnie jeszcze większe oczyszczenie mnie dopadło. A oto co fizycznie i psychicznie dziś odczuwam:
- osłabienie
- senność
- zmęczenie (jakbym dwa dni imprezowała i nie spała!)
- rozdrażnienie
- ból głowy
- podwyższona temperatura
- uczucie zimna
- bulgotanie w żołądku
- opuchlizna (brzuch, oczy)
- mała sprawność ruchowa

Worów pod oczami nie miałam już.... wiele miesięcy. Niedługo to mogłabym zacząć liczyć w latach. A tu niestety wory jak z ziemniakami. Tak dużych jeszcze u siebie nie widziałam. Jestem tak osłabiona, że bałam się jechać do pracy na rowerze! Wieki tak nie miałam. Senność taka, że popołudniu zasnęłam na 2 h.W nocy ciągle się budziłam i było mi niedobrze. A głowę to chce mi rozerwać. Jest coraz gorzej i zaczynam odczuwać migrenowe objawy. Chyba muszę odszukać dawno ukryte tabletki na ból głowy, czyli jest naprawdę poważnie.

Rozważam picie jutro jedynie wody z eko cytryną. Nie cierpię postów, więc będzie to męczarnia, ale myślę, że się opłaci. I już chyba nigdy nie zjem junk foodu w takich ilościach. Jedna z lepszych lekcji dla kompulsywnych objadaczy. Nie polecam próbowania w domu. Przestrzegam jedynie słownie. Jeżeli jesz zdrowo i się ruszasz to nie rób sobie takiej krzywdy jak ja zrobiłam wczoraj. Zbyt duży jest to bowiem kontrast dla organizmu i skutki są też dużo gorsze niż dla przeciętniaków.

Poza tym uważam, że fast foody/junk foody powinny zniknąć z powierzchni ziemi. Są naprawdę bombą zegarową, która wyniszcza społeczeństwo! Ja się czuję po nich co najmniej jak po alkoholu. Poważna sprawa. I gdyby nie te durne firmy, które wszystkich przekupują... Nie zwalczymy ich, więc bądźmy mądrzejsi! Ja już na pewno jestem.

Do tego konkluzja o słodyczach. Dziś DZIEŃ KOBIET. Dostałam czekoladki. Kilka pralinek z dobrej firmy. Niby nie było w nich za bardzo chemii, niby gorzka czekolada, ale do tego trochę nadzienia. Postanowiłam spróbować. Choć mleka nie pijam to tym razem olałam skład. Zjadłam dwie. Smakowały nieco chemicznie! I pomyśleć, że KILKA pralinek może kosztować KILKANAŚCIE/KILKADZIESIĄT złotych i SMAKUJĄ CHEMICZNIE. Rozbój w biały dzień. Chyba zrobię surowe, orzechowe kulki w domu. Inaczej widzę, że się nie da zjeść zdrowego słodycza!

No cóż. Najwyraźniej znów skrócę listę rzeczy, które jem. Znów przekonałam się, że najlepsze jest to co BEZ opakowania i tam, gdzie NIE trzeba czytać składu! Nic dodać, nic ująć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz