poniedziałek, 3 marca 2014

Budyń i poranne dziwactwa

Miałam ochotę na budyń, więc sobie zrobiłam. Ale o tym za chwilę.

Witam wszystkich serdecznie i przedstawiam subiektywny zarys zdrowego dnia. Podam po prostu to co dziś robię od rana i będę robiła do samego wieczora.

W nocy byłam budzona dwa razy więc nieco przyspałam i wstałam o 7.30. Zrobiłam dużą szklanę wody z bio cytryną i popijając nałożyłam kotom śniadanko :D Potem poszłam się ubrać, opróżniłam pęcherz i wyszłam z domu. Dziś akurat 42 minuty biegu pod górę i z powrotem. No takie tereny mamy. Czerwona jak burak wpadłam potem do piekarni po żytni, razowy na zakwasie i poleciałam pędem do domu. Po drodze zachciało mi się konsystencji budyniu. Bo ja już tak mam, że mnie się chce różnych konsystencji. Jak pochrupię jabłka, sałatę czy marchewkę to muszę mieć jakąś odmianę.


Składniki:
garść sałaty
max 100 ml wody
trzy wielkie dojrzałe banany
łyżka zmielonego siemienia
łyżka kakako

Wykonanie:
Sałatę zmiksowałam z wodą. Dopiero wtedy dodałam całą resztę składników do blendera. Kilka ruchów i bardzo gęsta masa, czyli mój "budyń", była gotowa do jedzenia.

Zjadłam i poszłam się umyć, żeby nie straszyć po treningu. Jak zwykle o tej porze obmyślam co na obiad i przygotowuję się do pracy (w głowie i na papierze). Przed południem czytam też maile, blogi i sama piszę. Potem szybko obiad (albo w trakcie), trochę sprzątania i do roboty. Co w tym czasie zjadam?

Na drugie śniadanie dziś po prostu sałata, czyli reszta główki, którą wyjęłam, żeby zrobić "budyń" i do tego jakiś pomidor, parę oliwek, nieco octu balsamico i łyżka oliwy.

Na obiad moja wariacja na temat zielonego curry.

Składniki:
200 g. fasolki szparagowej
pół brokuła
dwie łodygi selera naciowego
50 g. ryżu brązowego
łyżka pasty curry
woda

A oto jak to zrobić:
Do garnka wlewamy dwie szklanki wody i wsypujemy ryż. Gotujemy. W tym czasie kroimy selera i dorzucamy do ryżu. Do całości dodajemy łyżkę zielonej pasty curry. Po prawie 30 minutach dodajemy fasolkę i czekamy, aż całość znów się zagotuje. Jeżeli brakuje wody to dolewamy po trochu. Na koniec dodajemy brokuła i czekamy, aż wszystko zmięknie. 

Porcja wychodzi podwójna, więc ja czasem wracając wieczorem z pracy, kiedy jestem bardzo głodna i wiem, że jeszcze nie idę spać i posiedzę to zjadam drugi talerz. Albo mam gotowy obiad na drugi dzień. Nie tracę czasu. Jupi :)

A co między obiadem i kolacją? Najczęściej owoce. Łatwo zabrać i łatwo zjeść. Banan, jabłko, gruszka, czasem robię sałatkę owocową dodając jeszcze ananasa czy cytrusy. A są dni, że mam ochotę na chleb. Robię wtedy jakąś pastę warzywną i przygotowuję kanapki, dodając sałatę, ogórka, kiełki i inne pyszności. 

A co do ruchu.... to nie ograniczam się do biegania. Czasem poćwiczę w domu z jakimś nagraniem z Youtube, czasem jadę na basen czy po prostu idziemy na kilka godzin w góry. A jak nie ma siarczystych mrozów i nie pada śnieg to do pracy 2-3 razy w tygodniu jadę rowerem. Wychodzi około 16 km do góry i na dół. Na miejscu jestem cała zlana potem od tych wzniesień i ludzie pytają co mi się stało, że mam wypieki. Oni tego nie doświadczają. To może Ty się skusisz na trening? Polecam!



PS dziś jakiś pan w średnim wieku ze zdziwienia wyjął telefon i krzyczał, że mi zdjęcie zrobi podczas treningu (jakimś ewenementem jestem?). Ale nie dziwi mnie jego zaskoczenie. Piwny brzuszek, a raczej brzuszysko mówiło samo za siebie.



PS A oto sałata. Jak można tego nie lubić?!?!?! (I moja stopa, której nie zauważyłam w kadrze. Kiepski ze mnie fotograf.)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz