poniedziałek, 3 marca 2014

autyzm a szczepionki

Temat szczepionek to jeden z największych bumerangów jakie do mnie wracają. Czasem przez przypadek, czasem specjalnie ktoś coś podeśle. Wiem jedno. Nie przemawiają do mnie ludzie tłumaczący, że to nie prawda. Że dzieci nigdy nie chorują po szczepionkach.

Pamiętacie zapewne matkę, która mieszkała dłuższy czas w Wielkiej Brytanii i tam zaszczepiła swoje dziecko. Potem syn zachorował i trwa jego leczenie. Z marnym oczywiście skutkiem farmaceutycznej medycyny.




Czemu to piszę? Ten sam typ szczepionki (MMR) podawany jest w USA, Wielkiej Brytanii oraz we Włoszech. I ten ostatni kraj idzie po rozum do głowy i uznaje taką możliwość jaką jest choroba wywołana szczepionką. Odbyło się już wiele spraw w sądzie i co ciekawe wiele na korzyść poszkodowanych. Sąd wydał konkretne kary. Włoskie Ministerstwo Zdrowia wypłaciło m.in.: 200 000 euro na rzecz chorego. I jakby się mogło zdawać nie jest to odosobniony przypadek.

A teraz prywata. Zostałam zaszczepiona (jak większość dzieci w Polsce!!!) na ospę. TYLKO NIECH KTOŚ MI POWIE PO CO!?!?!?!?!?!

Szczepionka jeżeli działała to pewnie bardzo krótko. Nie uchroniła mnie przed chorobą. Zachorowałam jako dorosła osoba, co wiązało się z podwójnymi konsekwencjami. Lekarz straszył mnie szpitalem i prawie agonalnym stanem. Byłam przerażona, choć szczepionkę miałam! Ja rozumiem jakąś malarię czy inne dziwactwo. Ale ospę i tego typu dziecięce (niby) choroby? Lepiej odchorować jak się jest małym i mieć to z głowy. Znam tyle dzieci zaszczepionych i prawie każde zaraża się ospą i chorują. W moim otoczeniu od grudnia około 15 osób. Wszyscy zaszczepieni. To po co ja się pytam? Po co?

Źródło 1.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz