niedziela, 30 września 2012

Zadyszka

Jem ostatnio co popadnie. Niestety wir pracy pochłonął mnie doszczętnie, a jedzenie zeszło na bardzo daleki plan. Oczywiście mięsa nigdy nie tknę, ale przetworzone "słodycze" z automatów królują:/
Więc przechodzę na oczyszczanie. Ale o tym innym razem.

Zadyszka. Łapie cię kiedy szybko wchodzisz po schodach. Kiedy idziesz z ciężkimi zakupami, kiedy biegniesz do autobusu. Gdy nie ćwiczysz oddechu i nie starasz się pomóc sercu każdy większy wysiłek powoduje zadyszkę. A wystarczy wykonywać ćwiczenia aerobowe i po problemie. Zbyt rzadko ostatnio pływam. Za to dużo jeżdżę na rowerze. Zadyszka była. Bardzo mała, ale jednak. Serce miało problem, a ciśnienie w głowie...
I nagle wszystko zaczęło znikać. Oddech jest stabilny, serce nie wyrywa się, a krew nie uderza do głowy. Małe zmęczenie pozostało, ale człowiek nie dostaje zawału biegnąc 300 metrów do autobusu.
No to podaj w końcu tą cudowną receptę!!
Bieganie. Moi drodzy po prostu regularne ćwiczenia. Ja biegałam (tak profesjonalnie) do tej pory 6 razy. 25-35 minut. Pod górkę, po płaskim i z górki. Taki teren górzysty mam, więc korzystam. Truchtam w sumie, a nie biegam jak maratończyk. Powolutku, ale do celu. No i już widać efekty. Dobiegłam nieumordowana do autobusu i byłam w stanie powiedzieć jaki chcę kupić bilet. Parę lat temu wsiadłabym i przez 3 minuty "umierała". Potem bym się cała czerwona pozbierała do kierowcy i wydusiła gdzie jadę. Teraz biegnę, a oddech stabilny:)
Więc biegajcie. Wzmocnicie kości, mięśnie i oddech. Dotlenicie mózg! I będziecie mogli wsiąść do autobusu i bez problemu kupicie bilet:) Polecam. Satysfakcja gwarantowana:D

DorotaM

2 komentarze: