czwartek, 29 maja 2014

metabolizm

Każdy powtarza, że do schudnięcia potrzebna jest poprawa metabolizmu, jego przyspieszenie. Zawsze wydawało mi się to mega trudne i prawie nieosiągalne. A okazało się banałem, że się tak wyrażę. Po raz pierwszy poważnie przyspieszyłam swój metabolizm w Tatrach. Przez 4 dni intensywnie chodziliśmy i biegaliśmy po górach. Biegiem pokonałam połowę Morskiego Oka i nie wydało mi się to nawet bardzo trudne. Potem nastąpiła kontuzja i jedynie rekreacyjne spacery. Ale będąc tam jedliśmy za dwóch, a brzuch pozostawał nieziemsko płaski, jak nigdy. Potem nieco musiałam zrezygnować ze sportu.

Kilka tygodni temu jednak znów zachciało mi się tej maksymalnej energii i zaczęłam dużo ćwiczyć. Trzy dni. Efekt ten sam co wcześniej. Co zatem pozwoliło mi to poczuć?

Rano bieg. Około 5 km po górzystym terenie w średnim tempie, czasem z szybszymi podbiegami. Ważne, żeby biec nie mniej niż 20 minut, a według mnie co najmniej 25. Popołudniu trening 35-50 minut na różne mięśnie albo nieco aero. Tętno wyraźnie przyspieszone, a do tego praca wielu partii ciała. Potem był dzień przerwy, ale czuję mega przyspieszenie metabolizmu. Po przerwie jeden trening dziennie ze względu na czas. Czyli albo biegam, albo jeżdżę na rowerze, a czasem trening mięśni. Weszłam na YouTube i szukałam jakiegoś aerobiku albo czegoś co mi spasuje. Po pięciu dniach doszłam do wniosku, że najbardziej w moim typie jest "Skalpel" Ewy Chodakowskiej. I nie jest to kwestia mody, bo od lat szukam czegoś "dla mnie". Za jakiś czas poszukam czegoś nowego, żeby nie wiało nudą. Uwielbia też pływanie, ale nie mam na razie tyle czasu, żeby znów systematycznie trenować.

Teraz problemem jest ilość jedzenia. Chciałoby się pochłonąć mega porcję, a trzeba się pilnować. Utrzymać wagę umiem, ale teraz należy pozbyć się tłuszczyku. Ale to już inny temat...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz