Ospa jak to ospa. Choroba, która sama w sobie nie jest straszna. Najgorsze są podobno powikłania, dlatego należy siedzieć w domu i nie zachorować na nic dodatkowego. Co z tego wynika? No generalnie śpi się, je się, odpoczywa się i tym podobne się ;P Ja przeczytałam kilka książek, obejrzałam kilka filmów, zrobiłam niezłe porządki z małym przemeblowaniem i nie wychodziłam z domu. W centrum handlowym nie byłam około 10 dni. I nagle pojechałam. Zostałam w sumie namówiona, choć nie miałam większej potrzeby. Od wejścia czułam się bardzo nieswojo. Nie chciałam chodzić po tych wszystkich sklepach! Nie potrzebowałam nawet tej tony jedzenia! I te restauracje. Sam syf. Poczułam się jakbym przyleciała na Marsa. No kosmicznie. W życiu czegoś takiego nie przeżyłam.
Nagle zdałam sobie sprawę w jak wielkim potrzasku jest człowiek. Media ciągle nakłaniają nas do zakupu. A my biernie (bo inaczej tego nie potrafię nazwać) kupujemy. Dziesiątki, setki, a nawet tysiące niepotrzebnych rzeczy. Niepotrzebne stosy jedzenia, którymi zapychamy się na potęgę, a jak nie zjemy to wywalamy. Po raz pierwszy w życiu zrozumiałam słuszność mikroskopijnych porcji w "prawdziwych" restauracjach. Nie w tych zapychających przybytkach udających dobrą kuchnię. Rozumiem francuzów, włochów i inne nacje delektujące się jednym czy dwoma kęsami. Po co mi pół tortu jak mogę tylko skosztować. Po co mi pół pizzy. Po co mi w ogóle na co dzień takie jedzenie. Jak nieraz pewnie pisałam przyzwyczajona jestem do dużych porcji i do chudzielców nie należę.
Po diecie i nieprzebywaniu w tych dziwnych miejscach, gdzie Polacy spędzają z rodzinami całe weekendy, mam totalnie inne myślenie. W grudniu zachwyciłam się dniem bez zakupów i akcjami, które powstały przy tej okazji. Wtedy jednak moje myślenie było standardowe i nie kupowanie było nieco wbrew mnie. Przyzwyczajenie bowiem to druga natura człowieka, jak rzekł ktoś mądrzejszy ode mnie. Ale po detoksie organizmu to samo stało się z moim myśleniem! WOW. Wolę kupić coś porządnego raz na jakiś czas, wymienić się z kimś, niż stale uczestniczyć w tej pogoni. Wiem już, że tego nie potrzebuję. To media, wielkie firmy, sprzedawcy i cały ten system wmawia nam jedynie ową potrzebę.
Zachęcam do podobnych rozważań. Jak sobie w tym pomóc? Ja byłam chora, ale tego nikomu nie życzę. Proponuję za to system: praca<->dom. Czyli chodzimy do pracy i z pracy. Unikamy sklepów i reklam. Jak przyniosą i włożą do skrzynki to wywalić bez oglądania. Jak w gazecie reklama to przeskoczyć na następną stronę. Jak w telewizji to wyłącz (przynajmniej dźwięk), w radiu to samo. Nie czytaj bilbordów, rozmowę zmień na bardziej neutralny temat. Czy pomaga? Tak. Niektóre z powyższych wykorzystuję teraz, kiedy "wróciłam" do rzeczywistości. Działają.
A jak poradzić sobie z jedzeniem? Ja przez tydzień prosiłam innych o moje zakupy. Pisałam na kartce jedynie podstawowe rzeczy. Przed tym tygodniem zaopatrzyłam się w wiele rzeczy, żeby być jak najbardziej niezależną. Dwie osoby kupiły mi jedynie drobnostki. Potem szłam sama z listą do najbliższego warzywniaka (dieta). Potem do piekarni i przed wejściem ustaliłam co kupię. To samo w aptece. Nie było to skomplikowane, a widzę rezultaty. I jedzenia nie wywalam. Kupiłam tylko tyle, ile trzeba, więc nic się nie marnuje. Jak zabraknie to biorę coś innego. Wykorzystuję także zapasy. Zawsze bowiem mam w domu kasze, ryż, puszkę pomidorów, własne kiszone ogórki czy coś koło tego. W zamrażarce i lodówce też się coś znajdzie.
Co mi przyniosła ospa? Więcej dobrego niż złego ostatecznie mogę stwierdzić. Odpoczęłam, posprzątałam nieco, mam detoks ciała i umysłu. Mam siłę na więcej niż wcześniej i przede wszystkim chęci. Czasem po wielu miesiącami człowiekowi się już nie chce. Takie przymusowe "wakacje" załatwiły więcej niż letni urlop. Dlatego polecam odpoczynek od rzeczywistości albo przynajmniej przemyślenie zakupowych rzeczy.
Odpoczynek od rzeczywistości ... Jestem za :)))
OdpowiedzUsuńChciałoby się, żeby wszyscy wrzucali takie komentarze ;)
Usuń